Człowiek się rodzi żeby umrzeć. Wszystko pomiędzy to seria mniej lub bardziej zapamiętywanych wydarzeń, często pomyłek. Jeden dramat może rzutować na całe życie. I jak zwykle co człowiek to inny sposób przeżywania własnej tragedii. Jedni chcą żyć wiecznie, inni tylko o to pytają. Jeszcze inni zarzekają się, że w ostatecznej godzinie nie będzie im zależeć... ale kto tam wie, czy nie zmienią zdania. Film Hectora Babenco jest o chwastach. Marnych łajzach, o niejednym z nas. Cierpki. Ludzki. Nie dający odpowiedzi. Czekasz na śmierć ale od niej uciekasz. Paradoksalny. Żeby go docenić potrzeba trochę empatii. I nie chodzi tu o wątek ludzi bezdomnych bo wielu z nas należy do tego elitarnego grona. Życie mija, otchłań pustki czeka.