Naprawdę sympatyczny film :) Zrealizowany w starym, ale naprawdę dobrym stylu. Dziś już się takich filmów nie kręci. "Honor Prizzich" to coś pomiędzy filmami jakie Huston kręcił w latach 50-tych, a nowym stylem jaki zaproponował Coppola w "Ojcu chrzestnym". Zresztą "Honor..." niejednokrotnie do niego nawiązuje, chociażby muzyka na początku. Obsada bez wątpienia jest tu wielkim atutem, ale niesamowicie przykuwa Anjelica Huston - to prawdopodobnie najlepsza kreacja w jej karierze. Natomiast Nicholson i Turner na wysokim poziomie, ale oczywiście stać ich na więcej. Bardzo podobał mi się tutaj także John Huston w roli papy :) Jakież to wizualne przeciwieństwo Vita Corleone. Ogólnie rzecz biorąc jest to chyba komedia, bo właściwie gatunek kina gangsterskiego jest tu wielokrotnie (delikatnie, ale jednak) sparodiowany. Uwagę zwraca także muzyka, od klasyki po najróżniejsze zapożyczenia z innych produkcji.
Obejrzałem dziś drugi raz i postanowiłem dodać do ulubionych, ponieważ film ten lubię za to, że jest nietypowy. Oto przykłąd filmu, jakiego w latach 80-tych nie sposób spotkać :) I jeszcze to "the end" na końcu, aż mi się cieplej zrobiło :)
baaardzo fajny film, w ogóle uwielbiam wszystkie filmy z Kathleen Turner, takie w podobnym stylu, np. Wojna państwa Rose - żona i mąż tylko się zabijają na okrągło:)
Rzeczywiście, pod tym względem "Wojna państwa Rose" jest podobna :-)
Ja również lubię Kathleen Turner. Oglądałaś może "W czym mamy problem?"? Tam zagrała świetnie. I zabijanie też było :-)
Uwielbiam HP i dziś sobie właśnie odświeżyłem oraz uwielbiam Kathleen Turner - ale akurat w tym filmie jej postać wypada najsłabiej. Chyba za dużo akcentów komediowych. Ona tu nie powinna (przynajmniej tak kojarzy mi się z książki) przypominać postaci z "Wojny państwa Rose" lub "W czym mamy problem?", jeśli już - to bardziej powinna iść w kierunku femme fatale z "Body Heat" (też pani Walker:). Miała jedną świetną kwestię: "Mam 4 zlecenia rocznie ... w stosunku do całości populacji nie jest to wcale tak wiele."
Hickey jako pazerny na kasę morderczy staruszek po prostu wymiata, Huston faktycznie rewelacyjna, a Nicholson osiągnął w tym filmie chyba rekord w ilości małpich min - i za to go lubię ;)