Początek obiecujący, ale później niestety wyraźnie zabrakło pomysłu na film. Cała akcja zrobiona na zasadzie: złapię cię i będę torturował, potem ty się cudownie wymkniesz i zmiana stron. Przy okazji podyskutujemy o moralności o okrucieństwach wojny. Na koniec się pogodzimy i rozejdziemy. Na plus dla mnie rola Travolty.
Mi sie wydaje, ze kazda ze stron mogla z latwoscia zabic, ale nie chciala i o ta niechec wlasnie chodzilo. Mozliwe, ze nadinterpretuje.
też tak uważam ;) Mogli się pozabijać mnóstwo razy. Już w lesie sam Travolta mówił, że mógł rozpłatać mu głowę lub serce. De Niro w domku, w Kościele, nad urwiskiem. Byłem przekonany, że Travolta jako ten agresor w końcu zginie... Ale miło mnie zaskoczyło, że obaj Panowie mieli już dosyć zabijania. Usiedli razem i brakowało tylko ponownego kieliszka na zgodę ;)